- Aktualności
- Ostatnia modyfikacja:10 lipca 2018, 10:37
Rocznica śmierci Stanisława Perełki „Dębińskiego” z Podegrodzia – ostatniego partyzanta Podhala.
Akcja Katolicka w Szczawnicy przy współpracy Oddziału IPN w Krakowie zorganizowała 8 lipca 2018 r. obchody 63. rocznicy rozbicia w Lesie Krzemieniny nad Szczawnicą grupy przetrwania Stanisława Perełki „Dębińskiego”.
Podczas wycieczki górskiej na Przehybę odbyła się uroczystość pod pomnikiem upamiętniającym dawny obóz partyzancki w Krzemieninach. Po zakończeniu części turystycznej obchodów, odprawiona została msza św. w kaplicy na Sewerynówce, a następnie Maria Dziedzina, córka zabitego 10 lipca 1955 r. partyzanta – Józefa Walkosza „Buka” odsłoniła tablicę poświęconą działalności partyzanckiej na tym terenie w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu.
Ostatnim elementem obchodów była wieczorna projekcja filmu Dariusza Walusiaka „Gurgacz. Kapelan Wyklętych” w Dworku Gościnnym w Szczawnicy. Oddział IPN w Krakowie reprezentował dr Dawid Golik.
Historia
W połowie 1949 r. UB rozbił ostatnie większe antykomunistyczne organizacje podziemne w Małopolsce – Oddział Partyzancki „Wiarusy”, operujący w Gorcach, i „Żandarmerię” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców na Sądecczyźnie. W kolejnych latach bezpieka tropiła niedobitków, którzy chronili się przed nią w lasach, organizując „grupy przetrwania”, próbowali podejmować nierówną walkę z reżimem komunistycznym.
Polska Armia Odwet
Stanisław Perełka przyszedł na świat 4 kwietnia 1925 r. w Podegrodziu. Miał niespełna 20 lat, kiedy w lecie 1944 r. przyłączył się do oddziału Batalionów Chłopskich Juhas”. Dostał pseudonim Zdobycz”. Perełka uchodził za partyzanta aktywnego, ale zarazem niezdyscyplinowanego. Jesienią l944 r. został zwolniony z oddziału, ale wrócił w jego szeregi krótko przed wkroczeniem Sowietów na Sądecczyznę.
Po ujawnieniu się w nowej rzeczywistości, kontynuował naukę na krawca. I zajmował się tym fachem, dopóki nie upomniało się o niego komunistyczne wojsko. To wtedy, z początkiem 1946 r. stał się „Dębińskim”, członkiem oddziału „Grom „ dowodzonego przez Stanisława Piszczka ps. „Okrzeja”. Brał udział w akcjach na posterunki milicji, dyscyplinował lokalnych działaczy Polskiej Partii Robotniczej. Został ranny podczas strzelaniny w domu funkcjonariusza UB Stanisława Janura.
Przełom w życiu Stanisława Perełki nastąpił w październiku 1951 r. Podczas wesela w Podegrodziu wdał się w szarpaninę i z kieszeni wypadł mu pistolet. Nie wiadomo, czy miał go, by strzelać na wiwat, czy z całkiem innych powodów… ale ponieważ spodziewał się doniesienia na ubecję, zaczął się ukrywać się przed komunistycznymi władzami i na przełomie lutego i marca 1952 r. zorganizował na terenie gminy Podegrodzie kilkuosobową grupę konspiracyjną, która przyjęła nazwę „Polska Armia Odwet”.
Był to okres wzrastającego terroru stalinowskiego, w ramach którego komuniści zintensyfikowali propagandę na rzecz kolektywizacji polskiej wsi. Sądeccy aktywiści zdawali sobie sprawę, że zdecydowana większość chłopów nie chciała kołchozów. Sami komuniści przyznawali, że ich wysiłki przynosiły odwrotny efekt. Nic dziwnego, że po utworzeniu „PAO”, jej pierwszym krokiem było uderzenie w zwolenników sowietyzacji wsi. Jednym z nich był Władysław Krzyżak, były działacz ludowy rodem z Naszacowic, w czasie okupacji członek „trójki politycznej” BCh, który po wojnie dokonał wolty i związał się z komunistami. W nagrodę otrzymał stanowisko przewodniczącego Prezydium PRN w Nowym Sączu i namawiał chłopów do zakładania spółdzielni produkcyjnych. W nocy 29 marca 1952 r. Perełka, Józef Turek, Bronisław Basta i Józef Chrobak, uzbrojeni w strzelby i broń krótką, przyszli do Krzyżaka, odczytali mu wyrok śmierci, wydany przez podziemną organizację za komunistyczną propagandę. Zamiast wyroku, Turek wymierzył Krzyżakowi 25 kijów, a podczas bicia kazał powtarzać „nie będę zakładał spółdzielni produkcyjnych, nie będę należał do partii, nie będę służył komunistom”. Na skonfiskowany towar pozostawili pokwitowanie obite pieczęcią „Polska Armia Odwet” z orłem w koronie.
Kilka dni później, grupa, do której dołączyli bracia Marian i Stanisław Bastowie, dokonała w należącej do PGR resztówce w Rogach rekwizycji świń i jałówki. „Zamach” na przedstawiciela władz powiatowych postawił na nogi ubowców. Do Podegrodzia przyjechał mjr Stanisław Wałach z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, którego wskazówki pomogły wpaść na trop grupy. W drugiej połowie kwietnia aresztowano wszystkich członków „PAO” poza Perełką. Proces pokazowy zaplanowano na 8 i 9 października 1952 r., tuż przed przypadającymi 26 października „wyborami” do Sejmu PRL. W starosądeckim kinie „Przedświt”, komuniści zorganizowali propagandowy spektakl, w trakcie którego ukazali „prawdziwe” oblicze wrogów ludu, „kułaka” – Turka oraz „recydywistów” – braci Mariana i Stanisława Bastów, którzy już wcześniej karanych za udział w organizacjach podziemnych. W sentencji wyroku stwierdzono, że Wojskowy Sąd Rejonowy „wziął pod uwagę wielkie społeczne niebezpieczeństwo, na obecnym etapie walki klasowej, czynów popełnionych przez wszystkich oskarżonych”. Wyroki nie były łagodne – Turek i B. Basta skazani zostali na dożywocie, S. Basta na 12 lat, Chrobak na 8 lat i M. Basta na 5 lat więzienia.
Wyklęci z Krzemienin
W tym czasie w czerwcu 1953 r.doszło do zawiązania „grupy przetrwania”, w której obok ukrywającego się Perełki, znaleźli się Józef Walkosz ps. „Buk”, Józef Oleksy ps. „Bożek” i Walenty Sajdak ps. „Karcz”, „Waluś”. Trzej ostatni mieli wspólną przeszłość, bowiem w czasie okupacji zaangażowani byli w działalność konspiracyjną placówki AK por. Adama Czartoryskiego „Szpaka” w Szczawnicy. Walkosz, po wojnie gajowy w lasach szczawnickich, od 1948 r. zmuszony był ukrywać się przed ubowcami, ścigającymi go za posiadanie broni.
Oleksy, poza przynależnością do placówki AK „Szpak”, walczył w szeregach 1. psp w „bitwie ochotnickiej”. Po wojnie związał się z Janem Wąchałą ps. „Łazik”, i nie do końca świadomy zamiarów „Łazika” uczestniczył m.in. w akcji rekwizycyjnej na nadleśnictwo w Kamienicy, która okazała się czynem typowo rabunkowym. W 1947 r. został aresztowany, a w marcu 1948 r. skazany przez WSR na 1 rok więzienia za niepowiadomienie bezpieki o pobycie „Wiarusów” w Szczawnicy. Gdy wyszedł na wolność, po zatrzymaniu kompanów Łazika, ponownie zagrożony aresztowaniem, zmuszony był uciekać do lasu.
Najpoważniejsze kontrowersje dotyczyły Sajdaka, leśnika z Obidzy, oskarżanego przez część tamtejszej ludności o współpracę z Niemcami i wydanie im, wspólnie z gajowym P. Tomasikiem, dwóch osób, które zostały następnie przez Niemców zamordowane. W tej kwestii podziemny wymiar sprawiedliwości AK prowadził śledztwo, przerwane po wejściu Sowietów. Później „Waluś” został członkiem oddziału Mariana Mordarskiego „Śmigi”, czego nie ujawnił w czasie amnestii. W 1950 r. zatrzymany przez MO w sprawie zarzutów z okresu okupacji, zbiegł z posterunku w Łącku i ukrywał się. W taki sposób na kolejne lata splotły się losy czwórki wyjętych spod komunistycznego prawa. W lesie Krzemieniny zbudowali sobie bunkier, w którym się ukrywali. Akcje rekwizycyjne, jakie urządzali na terenie trzech powiatów, wymierzone były przede wszystkim w instytucje państwowe i osoby związane z komunistyczną administracją. Najbardziej spektakularną przeprowadzili we wrześniu 1953 r., kiedy sołtysom z Brzeznej, Gostwicy, Mokrej Wieś i Olszany zarekwirowali po kilka tysięcy złotych, zabranych chłopom na poczet narzuconych przez władze podatków. U jednego z nich zastali Michała Króla, aktywistę PZPR, przewodniczącego GRN w Podegrodziu, któremu Perełka, wykrzykując pod jego adresem obelgi „pachołku stalinowski, komunisto zakichany”, wymierzył tyle kijów, ile było w gminie ormowców i komitetów założycielskich spółdzielni. Jednemu z sołtysów zagrozili, „że jak dalej będzie zbierał na podatki to go zastrzelą”.
Śmierć w obławie
W swojej działalności ograniczyli do minimum szkodzenie zwykłym ludziom. Jeżeli mogli, to schodząc do Obidzy, Gabonia czy Szczawnicy, starali się żywność, towary pierwszej potrzeby i leki kupować. Zresztą w tej kwestii jasno miał się wyrazić Perełka, który stwierdził:
„Gdy będziemy rabowali chłopów to się nie utrzymamy, gdyż chłopi nas wydadzą”.
Dzięki kontaktom Walkosza i Sajdaka korzystali z pomocy leśniczych i gajowych oraz mieszkańców wiosek, co pozwalało im unikać obław. A w tym czasie UB, tropiąc ich, zaangażował kilkudziesięciu donosicieli, jednak dla wielu z nich silniejsza była lojalność względem poszukiwanych niż podpis na zobowiązaniu.
Niestety w 1955 r. pętla wokół nich zaczęła się zaciskać, a brak żywności zmusił do rekwizycji u chłopów. Jedna z nich uruchomiła lawinę, która doprowadziła do tragedii. 10 lipca ubowcy, wykorzystując informacje od chłopa z Obidzy oraz doniesienie informatora „Szlachcic”, zlokalizowali kryjówkę na Krzemieninach. Grupa operacyjna, pozorująca turystów, którą prowadził Edward Solarski, zastępca szefa UB z Nowego Sącza, w godzinach porannych podeszła pod bunkier, z którego posypała się seria z automatu, wystrzelona przez Perełkę. Solarski zginął, ale w wymianie ognia śmierć ponieśli także Perełka i Walkosz. Ich ciała komuniści przewieźli do Nowego Sącza i tam na cmentarzu komunalnym pochowali w bezimiennych mogiłach. Ranni Sajdak i Oleksy wydostali się z obławy i przez kolejne miesiące ukrywali się. Niemal od razu ich tropem zaczęli podążać dwaj donosiciele UB, którzy za sprawą kombinacji operacyjnej, stworzyli dogodne warunki dla zorganizowania obławy. Wieczorem 24 listopada Oleksy i Sajdak zatrzymani zostali przez grupę ubowców w leśniczówce koło Krynicy. Po przewiezieniu ich do więzienia Montelupich, ruszył proces przed Sądem Wojewódzkim w Krakowie, który 11 maja 1956 r. zakończył się ogłoszeniem wyroku. Sajdak został skazany na 12, a Oleksy na 10 lat. Sąd ukarał też współpracowników grupy, m.in. leśniczego Adama Malinowskiego (4 lata), siostrzenicę Sajdaka, Marię Stec (3 lata), jej brata Józefa (3 lata) i Jana Warzechę (3 lata).
Źródła:
www.dziennikpolski24.pl
krakow.ipn.gov.pl
http://www.ludzieognia.rabka-net.pl/
Piotr Subik